NA TRASIE:

BUKOWINA – SANDOMIERZ – BIESZCZADY – ARŁAMÓW – ZAKOPANE - KRAKÓW – WADOWICE – KALWARIA ZEBRZYDOWSKA – OŚWIĘCIM – CHORZÓW– KATOWICE – CZĘSTOCHOWA - BUKOWINA

 

3 – 10 CZERWCA 2018

Już na początku roku szkolnego 2017/2018 zabrałem się z optymizmem za organizację kolejnego, kilkudniowego wyjazdu. Bogatsi o doświadczenia ze wspaniałych wycieczek, które odbyły się w poprzednich latach,  bez problemu zebraliśmy komplet chętnych uczniów z Zespołu Szkolno  – Przedszkolnego w Bukowinie wraz z piątką opiekunów: Krzysztof Kolke – kierownik wycieczki oraz paniami: Danutą Wesołowską, Małgorzatą Bieluń – Woźny, Dorotą Starostą i Marzeną Roszman.  W efekcie łącznie na wycieczkę udała się grupa 49 - osobowa. 3 czerwca 2018 roku, w niedzielę o północy przy kościele w Bukowinie odbyła się zbiórka uczestników wycieczki. Po pożegnaniu z rodzicami, o godzinie 0.20 wyruszyliśmy w trasę, aby jak najszybciej dotrzeć do naszych miejsc docelowych. Po kilku- godzinnej podróży autokarem, w której to był czas na wspólną modlitwę, rozmowy, słuchanie muzyki, kilka przystanków, a nawet „wodne pobudki” śpiochów,  dotarliśmy o godzinie 9.00 do Sandomierza.  Na początku naszego pobytu wspólnie udaliśmy się na spacer po przepięknym rynku. Już pierwsze wyjście z autokaru to zetknięcie ze słoneczną pogodą, która zresztą towarzyszyła nam do końca naszego wyjazdu. Na początku zjedliśmy smaczne lody, które smakowały tym bardziej, iż upał mocno dawał się we znaki. W Sandomierzu nie mieliśmy czasu na odpoczynek. Zgodnie z planem realizowaliśmy podróż podziemną trasą turystyczną, będącą zespołem  dawnych miejskich piwnic i składów, znajdującym się w samym sercu Sandomierza. To istny raj dla duszy, a i czas na rozkoszowanie się nieco bardziej rześkim powietrzem. Kolejnym punktem było Muzeum – Świat Ojca 

Mateusza.  Odwiedziliśmy wystawę, mogliśmy wejść do kościoła, który dotychczas znaliśmy jedynie z telewizyjnego ekranu. Odwiedziliśmy także pokój biskupa, plebanię, posterunek policji, a nawet celę. Niecodzienną atrakcją były  również naturalnych rozmiarów postacie woskowe aktorów, przy których wykonaliśmy liczne „fotki”. Podejrzeliśmy przy pracy księdza Mateusza Żmigrodzkiego, gospodynię Natalię Borowik oraz policjantów – Oresta Możejkę i Mieczysława Nocula.  Na powierzchni 300 m 2 została stworzona przestrzeń, która wiernie oddała klimat najważniejszych miejsc serialu „Ojciec Mateusz”.  Po ok. 2-3 godzinnym pobycie w Sandomierzu udaliśmy się autokarem w Bieszczady, do miejscowości Uherce Mineralne, gdzie na godzinę 16.00 zaplanowaliśmy ponad 2 - godzinny przejazd drezynami. Na miejsce dotarliśmy punktualnie. Bezpośrednio z autokaru wsiedliśmy na drezyny w grupach 4-5 osobowych. 6 -  kilometrowy odcinek trasy minął bardzo szybko.   Ten, jakże oczekiwany punkt wycieczki, dał możliwość zaczerpnięcia świeżego powietrza podczas obcowania z bieszczadzką przyrodą.

Po wizycie w Uhercach Mineralnych odbyliśmy  krótką podróż do miejsca noclegu - Zatwarnicy. Już przy wyjściu natrafiliśmy na przesympatyczną obsługę oraz bardzo ciekawe miejsce, choć z dala od cywilizacji. Następny dzień spędziliśmy na pieszych górskich wędrówkach, które odbywaliśmy całą grupą. Na początek  udaliśmy się pod górę Krzemieniec, do miejsca w którym zbiegają się granice trzech państw – Polski, Słowacji i Ukrainy. Dalej wyruszyliśmy zielonym szlakiem przez Przełęcz Wyżniańską na urokliwą Połoninę Caryńską. Podejście, momentami bardzo ostre, kosztowało nas trochę wysiłku. Uradowani, dotarliśmy na szczyt Połoniny, skąd rozciągał się fantastyczny widok.  Niesamowity bieszczadzki krajobraz, który mogliśmy podziwiać z Połoniny Caryńskiej oraz parogodzinne wędrowanie na długo pozostaną w naszej pamięci. Po zakończeniu wędrówek udaliśmy się na miejsce noclegu, do Ośrodka Zatwarnica w Zatwarnicy. Tak piękny dzień zakończyliśmy na grach i zabawach w miejscu noclegowym. Wszyscy byliśmy zaangażowani w grę w „Piłkarzyki” oraz „Oczko”. Dzieci długi czas spędzały też na placu zabaw przy noclegu.

Kolejny dzień – środa to mile spędzony czas w blasku słońca nad  jeziorem solińskim. Zalew Soliński to 500 000 000 m3 (pięćset milionów metrów sześciennych) wody, które w ryzach trzymają „zielone wzgórza” oraz 2 mln ton betonu, które tworzą największą w Polsce zaporę wodną w Solinie.  Dziś zbiornik powstały w sercu Bieszczad to serce turystyczne całego regionu, miejsce w którym po górskiej wędrówce doznaliśmy orzeźwienia podczas kąpieli, przepłynięcia pirackim statkiem czy też na zwiedzeniu samej zapory. Ta budowla ma nawet swoje mroczne tajemnice. Tam też, w trakcie kilkugodzinnego pobytu, znaleźliśmy czas na posiłek,  smaczne kefiry i lody. Tak piękny dzień zakończyliśmy podróżą autokarem do Arłamowa, gdzie była zgrupowana polska reprezentacja w piłce nożnej, przygotowująca się do Mistrzostw Świata w Rosji. Szczęśliwie, po przejściu kilku punktów ochrony, ogarnęła nas ogromna radość. Wraz z kilkunastoosobową grupą kibiców głośno skandowaliśmy : „Chodźcie do nas ! Chodźcie do nas !” Wszyscy niemalże oszaleliśmy, gdy po kilku minutach wyszli do nas: trener Adam Nawałka, bramkarz Maciej Szczęsny, Kamil Grosicki, Karol Linetty czy Sławomir Peszko. Długo robiliśmy sobie zdjęcia z naszymi bohaterami, przybijaliśmy piątki, życzyliśmy powodzenia na Mistrzostwach i na końcu głośno skandowaliśmy: „Dziękujemy! Dziękujemy!”. Tych chwil w Arłamowie nie da się zapomnieć. Do późnych godzin nocnych rozpamiętywaliśmy czas spędzony z reprezentantami Polski.

                Czwartek był czasem przejazdu do Zakopanego. Oczywiście po drodze….raz jeszcze zajrzeliśmy do Arłamowa, skąd reprezentacja Polski wyjeżdżała na lotnisko do Rzeszowa. Znowu mieliśmy ogromne szczęście. W niemalże tym samym momencie, w którym podchodziliśmy pod Hotel Arłamów, pojawiła się kadra Polski. Na nasze głośne zawołanie przy rzeszy kilkusetosobowej publiczności, trener Nawałka i wszyscy piłkarze podeszli do nas. Emocje sięgały zenitu. Wspólne zdjęcia i autografy od Roberta Lewandowskiego, Kuby Błaszczykowskiego, Łukasza Fabiańskiego, Grzegorza Krychowiaka i innych, wywarły na nas ogromne wrażenie. Po niespełna kilku minutach, otrzymaliśmy informacje od naszych rodziców i znajomych, że pojawiliśmy się w wielu  serwisach informacyjnych – Polsat News, TVN czy Teleexpress. Całą drogę do Zakopanego żyliśmy tymi chwilami spędzonymi w Arłamowie. W Nowym Sączu zatrzymaliśmy się na smaczną pizzę i małe zakupy. Do Zakopanego dotarliśmy ok. godz. 18.00 i w ramach relaksu udaliśmy się na spacer po Krupówkach. Niektórzy z nas dokonali kolejnych zakupów. Z Krupówek po niespełna 20 minutach jazdy dotarliśmy do kolejnego miejsca noclegowego – Hotel Giewont. Znajdował się w zacisznym miejscu, gdzieś na pograniczu Murzasichle, Poronina i Zakopanego. Zaraz po przybyciu i zakwaterowaniu, podziwialiśmy z naszych okien piękne widoki. Zjedliśmy kolację i mieliśmy czas na basen, spacer i rozmowy w pokojach. O godz. 22.00 byliśmy  już wszyscy w swoich pokojach, gdyż następny dzień przewidywał bardzo napięty grafik przepełniony interesującymi wyzwaniami.

W piątek jedna grupa – z opiekunem Krzysztofem udała się na niezapomnianą wyprawę, której celem jest zdobycie Rysów - najwyższego szczytu w Polsce. Pobudka już o 3.00 w nocy. Następnie autokarem udaliśmy się na parking na Łysą Polanę, skąd wyruszyliśmy na wymagającą dobrej kondycji wielogodzinną wędrówkę, na sam szczyt. Początkowo do pokonania mieliśmy 8 - kilometrowy odcinek asfaltem.

Po 1,5 godzinnym marszu  dotarliśmy do schroniska przy Morskim Oku. Tutaj mieliśmy 45 - minutową przerwę. Napotkani turyści w większości odradzali nam wejście na Rysy ze względu na zalegający w wielu miejscach śnieg. Postanowiliśmy jednak wyruszyć dalej przed siebie – do Czarnego Stawu, do którego dotarliśmy po godzinie. Właśnie na nim zauważyliśmy, że oprócz nas było kilka grup, które postanowiły zdobyć najwyższy szczyt. Także i my od godz. 8.00 do 12.00 wędrowaliśmy coraz to wyżej i wyżej. Dzięki uprzejmości napotkanego na szlaku kolegi Przemka z linami zabezpieczającymi i asekuracją,  pokonaliśmy trasy, na których zalegał śnieg. Zyskaliśmy ogromną sympatię osób trzecich, które podobnie jak my, zdecydowały się właśnie 8 czerwca 2018 zdobyć Rysy. Do samego szczytu towarzyszyła nam fantastyczna pogoda, dzięki której mogliśmy podziwiać wręcz niedające się opisać widoki. Dokładnie w południe weszliśmy całą 11- osobową grupą na szczyt. Radości, która nam towarzyszyła, mimo niemałego już zmęczenia, nie da się opisać. Po paru minutach przebywania na Rysach, zaskoczyła nas burza. Bardzo szybko spadła temperatura, zrywał się duży wiatr i zaczęło padać.  Po 45  - minutowej przerwie zaczęliśmy schodzić słowacką stroną. W początkowym etapie towarzyszyło nam gradobicie, po czym na nowo wyszło słońce i do końca parogodzinnej trasy wędrowaliśmy w sprzyjających warunkach pogodowych. Na własnej skórze doświadczyliśmy zmienności pogody w górach. W miejscowości Popradzkie Pleso czekały na nas busy, które bezpośrednio przewiozły nas na Krupówki, gdzie czekała na nas druga część grupy. Niemalże w tym samym czasie spotkaliśmy w Zakopanem młodszą część grupy z czterema opiekunkami, która dzieliła się z nami również niesamowitymi przeżyciami, po spędzonym dniu na spływie Dunajcem i wizycie w Aqua Parku Zakopane. Z Krupówek już razem, udaliśmy się do trzygwiazdkowego Hotelu Barka w Kalwarii Zebrzydowskiej. Wieczorem mieliśmy tu czas na chwilę odpoczynku, wspólne zabawy i rozmowy w przytulnych pokojach. Sen pierwszej nocy na wycieczce przerywała nam na moment grupa dobrze zorganizowanych uczniów z kierownikiem wycieczki, którzy postanowili zrosić nasze przemęczone czoła paroma kropelkami wody.

        Następny dzień wycieczki (sobota) zaczęliśmy od pobudki o godz. 8.00. Z Kalwarii po śniadaniu bezpośrednio udaliśmy się do Parku Rozrywki Energylandia w Zatorze, gdzie spędziliśmy z uśmiechem na twarzy cały dzień. Ekstremalne rozrywki dostarczyły wszystkim wiele emocji. Swoje całodzienne szaleństwo w parku rozrywki tylko na moment o godzinie 13.00 przerwaliśmy na mały posiłek. Każdy zjadł frytki, kanapkę i popił sokiem, a następnie dał się porwać zabawie, która trwała aż do godziny 18.00. Po wielogodzinnych szaleństwach i super zabawie, pojechaliśmy na kolację do hotelu, a następnie udaliśmy się w godzinną podróż na Rynek do Krakowa.

W Krakowie dwie godziny spędziliśmy na Rynku, gdzie zjedliśmy pyszne lody,  mieliśmy możliwość podziwiania występu artystów, a także natrafiliśmy na Koncert „Tribute to Zbigniew Wodecki” transmitowany w telewizji TVN. Po powrocie do hotelu zdecydowana większość z nas po dniu pełnym atrakcji, była już tak mocno zmęczona, że rychło położyła się spać, by zebrać siły na następny dzień.

            Ostatni dzień naszej wycieczki zaczęliśmy od śniadania o godz. 8.00, a następnie udaliśmy się na mszę świętą do Wadowic. W rodzinnym miasteczku Jana Pawła II zjedliśmy jeszcze pyszne kremówki i lody i udaliśmy się do Oświęcimia – obozu zagłady w czasie II wojny światowej.  Bezpośrednio z Oświęcimia udajemy się do Parku Wojewódzkiego na Górnym Śląsku, na skraju granic Chorzowa i Katowic. W przepięknym parku nazywanym płucami Górnego Śląska, wstępujemy na Stadion Śląski, na którym przez lata odbywały się największe imprezy sportowe w kraju. Na tym całkowicie odrestaurowanym obiekcie podziwialiśmy zmagania osób niepełnosprawnych. Mimo ogromnego upału i wielkiego zmęczenia, mogliśmy zatem raz jeszcze przekonać się, jak wiele otrzymaliśmy od życia …W Chorzowie przejechaliśmy się jeszcze słynną kolejką linową „Elka”, która wznosi się 10 m nad parkiem, wesołym miasteczkiem i zoo. Mogliśmy z niej podziwiać przepiękną panoramę Parku Śląskiego.   Bezpośrednio po tej wizycie udaliśmy się do KFC.  Teraz czekała na nas już tylko bardzo długa i ciekawa podróż do domu. Po 1.00 wszyscy szczęśliwie dotarliśmy do Bukowiny, gdzie na każdego z nas czekali stęsknieni rodzice.

Podczas tej wycieczki mogliśmy się wiele nauczyć oraz zobaczyć dużo pięknych zakątków Polski.  Poznaliśmy uroki spokojnych , Bieszczad i po raz kolejny mogliśmy podziwiać pasma Tatr i nieodgadnione piękno Zakopanego. Dzięki wspaniałej pogodzie plan wycieczki został w pełni zrealizowany. Ten wspólny  wyjazd pokazał nam, jak w naszym kraju jest pięknie i że warto tutaj mieszkać, i zwiedzać jego zakątki, mieć możliwość spędzania czasu w grupie, ciesząc się każdą sekundą– chyba nie można wyobrazić sobie nic piękniejszego …