8 listopada klasę drugą odwiedził Pan Leszek Wenta- tata Marysi. Wejście Pana Leszka było bardzo efektowne. Wkroczył do klasy w pełnym umundurowaniu strażaka gotowego do akcji. Dzieci, aż piszczały z radości i zachwytu. Drugoklasiści spodziewali się tego dnia taty Marysi, ale nikt nie podejrzewał takiego spektakularnego wejścia. Gość przyniósł ze sobą wiele gadżetów mówiących o jego pracy.

 

Marysia przez kilka dni poprzedzających wizytę swojego taty, starała się dostarczyć swoim kolegom jak najwięcej informacji o Panu Leszku. Uczniowie wspólnie wymyślali pytania jakie można zadać gościowi, aby jak najwięcej się o nim dowiedzieć. I w końcu nadszedł ten dzień, w którym pan Wenta stanął mężnie pod ostrzałem pytań drugoklasistów. Marysia losowała imiona dzieci, które miały pierwszeństwo zadawania pytań. A oto efekt przeprowadzonego wywiadu przez drugą klasę.

Dawid: - Czy lubi Pan gry planszowe?

L.W.: - Lubię grać w karty.

D: - Czy lubi pan ptaki?

L.W.: - Miałem kiedyś gołębie.

Ola: - Czy miał Pan dobre oceny w szkole?

L.W.: - Z ocenami było różnie (śmiech)

Rita: - Czy lubi Pan tańczyć?

L.W.: Tak. Lubię.

R: - Czym zajmuje się Pan w wojsku?

L.W.: - Pracuję już w wojsku ponad 20 lat. Na początku służyłem w Gdyni, była to służba tzw. na samolocie. Po ślubie przeniosłem się na jednostkę w Siemirowicach. Pracowałem tam na Iskrach, na których uczą się praktykanci z Dęblina. Po 4 latach przeszedłem na kampanię transportową. Po kolejnych 2 latach poszedłem na straż lotniskową. Zatem jestem strażakiem wojskowym. W straży lotniskowej pracuje obecnie 26 osób.

Zosia: - Dlaczego wybrał Pan wojsko?

L.W.: - Wojsko było kiedyś obowiązkowe. I moim zdaniem nadal tak powinno być. Młodzi ludzie nauczą się tam sprzątania, obowiązkowości i szacunku do innych. Ja do tej pory sprzątam w wojsku swój rewir. Czasami mam kuchnie do umycia i posprzątania.

Michał: - Czy jeździł Pan czołgiem?

L.W.: - Nie. Nie jeździłem, ale siedziałem w czołgu?

Olek: - Czy ma Pan przyjaciół w wojsku?

L.W.: - Mam. Mam też kolegów albo raczej tzw. znajome twarze. Musimy się kolegować.

Amelka: - Czy był pan kiedyś na misji zagranicznej?

L.W. : Nie byłem, bo żona nie chce mnie puścić. Obecnie w naszej jednostce od dwóch lat są na misji na Sycylii we Włoszech i nie ukrywam, że też chciałbym tam pojechać.

A: - Kiedy zdał Pan prawo jazdy?

L.W.: - Jeszcze przed 18 rokiem życia zdawałem na ciągnik i na samochód. Samochodem jeździłem bardzo mało i zdałem za pierwszym razem. Ciągnikiem jeździłem dużo i ……. nie zdałem. Za poprawkę trzeba było zapłacić, co mnie zmotywowało, ustawiłem sobie odpowiednio gaz i wtedy zdałem.
Patrycja: - Dlaczego oddaje Pan krew?
L.W.: - Z krwi ostatnio są robione różne lekarstwa, zwłaszcza z osocza. I pomagam dzięki temu innym. A tak szczerze to żona mnie namówiła.
Kasia: - Jaki najbardziej lubi Pan pojazd?
L.W.: - Nasz nowy samochód w jednostce. Mamy na stanie dwa jelcze 10- letnie i mercedesa, który ma na sobie 8 tys. litrów wody.
Paweł: - W którym roku się Pan urodził?
L.W.: - 9 października 1978 roku
Maria: - Jak tata ma na drugie imię?
L.W.: - Tadeusz
M:- Czy lubi tata swoją pracę?
L.W.: - Tak, lubię. Jest to praca dwa w jednym. Żołnierz i strażak. Pilnuję, aby startującym i lądującym samolotom nic się nie stało.
M:- Jakie jest taty hobby?
L.W. : Jestem po szkole mechanicznej i lubię to robić. A miałem być piekarzem.
Kacper: - Co najbardziej lubi Pan w programie Galileo?
L.W.: - A różne ciekawostki. Zawsze coś interesującego powiedzą.
Julia:- Czy potrafi Pan pływać?
L.W.: -Tak.
Wiktoria: - Jaką lubi Pan porę roku?
L.W.: - Wszystkie są ładne. Lubiłem zimy jak byłem dzieckiem bo było dużo śniegu. Lato też jest piękne.
Po przeprowadzonym wywiadzie pan Leszek opowiadał jeszcze o sprzęcie, który ze sobą przyniósł a który jest niezbędny w jego pracy. Dzieci słuchały jak zahipnotyzowane. Na koniec spotkania Marysia wręczyła tacie dyplom dla najodważniejszego taty na świecie. Dziewczynka była bardzo dumna ze swojego ojca i przyznała, że sporo się o nim dowiedziała nowych rzeczy.
Pan Leszek dla uczniów przyniósł bardzo smaczny tort, który był uwieńczeniem całego spotkania.